Za te wszystkie przeżycia majówkowe... mała nagroda:)
Strój z Lidla!
Mam nadzieję, że uda mi się go latem założyć;)
Bo niestety wszystkie majówkowe plany wzięły w łeb...
Cały długi weekend mój syn spędził w szpitalu, a my z nim:/
Tak pechowo rozciął dłoń na szkle, że poprzecinał ścięgna.
Operacja trwała 2 godziny, a oczekiwanie na nią w sumie cztery..
I tak krótko;)
Leżący na sali z synem, dzieciak, ze złamaniem ręki, czekał 28 godzin na zabieg!
Nasz 80-ciokilowy synek z głodu by umarł na szpitalnym wikcie;)
To "pożywne" śniadanko miało jeszcze w zestawie jakiś brązowy napój... chyba inkę.
Wsparcie żywieniowe było więc niezbędne.
Dary z WOŚP są wszędzie:))
A me dziecię stwierdziło, że zostało Spidermanem;)
Okłady z Reksia przyśpieszają powrót do zdrowia;)
A jeśli myślicie, że Młody tak leży cały czas, to niestety nie...
Piszę "niestety", bo wolałabym żeby nie był takim twardzielem...
Właśnie pojechał na trening..;)
I już dwa mecze za nim.. W polu, bo na bramce chwilowo nie da rady stanąć;)
Matka sama mu gips zdejmuje, łapę ściśle bandażuje, żeby syn mógł grać..
Muszę, bo mówi, że sam to zrobi...
Taki Rambo i Spiderman razem wzięci...;)
A matka Majówkę przeżyła dzięki tabletkom od kaszlu.. bo choróbsko ją brało..
Jak napięcie puściło, to następny weekend mogła już się spokojnie rozchorować..
Skorzystało zapalenie spojówek, żeby się rozpanoszyć;)
Na szczęście szybko puściło, bo musiało... Dzisiaj trza było kilka (4) godzin u ortopedy siedzieć...
Damy radę...
Ale musicie wybaczyć mi tę niemoc z ostatnich dni...
Zwyczajnie nie miałam siły na blogowanie...
Nawet zajrzałam tu i ówdzie, ale pisać nie dało rady...
A smęcić nie chciałam;)
Mój Zielony Spiderman na meczu;)